Sklepy migdałowe

„…niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone. (..)

Słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały (…)aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów. Mogłeś tam znaleźć ognie bengalskie, szkatułki czarodziejskie, marki krajów dawno zaginionych, chińskie odbijanki, indygo, kalafonium z Malabaru, jaja owadów egzotycznych, papug, tukanów, żywe salamandry i bazyliszki, korzeń Mandragory, norymberskie mechanizmy, homunculusy w doniczkach (…).

Schulz, „Sklepy cynamonowe”

Jest takie miejsce w Sarajewie, o którym myślę z podobnym podnieceniem jak narrator „Sklepów cynamonowych”.  Już zbliżając się do niego oczy mi błyszczą, nogi przyśpieszają, a zanim jeszcze przekroczę próg, to czuję ten specyficzny ciężki i słodki zapach. Może nie ma w nim żywych salamander czy homunculusów w doniczkach (szkoda!), ale drewniana boazeria trochę przypomina ten klimat, a zapach cynamonu, goździków, imbiru i chili unosi się w powietrzu mieszając ze słodką wonią czekolady i prażonych w cukrze orzechów. To słynny „Butik Badem”, czyli miejsce w którym kupiłabym po prostu wszystko.

butik badem izlog (1 of 1)

Migdałowy Sklep (od badem – migdał), ten pierwszy, bo są jeszcze dwa mniejsze, największy i najbardziej klimatyczny, ulokowany jest w samym środku Baščaršiji, a w asortymencie ma przede wszystkich tradycyjne rahat lokum (kilkanaście rodzajów!), rozmaite chałwy, przyprawy słodkie, słone i ostre, owoce kandyzowane i suszone, a także wszelkiego rodzaju orzeszki, rodzynki, pestki, w wariantach na słodko, na słono, pikantnie, w czekoladzie, w posypkach i kolorowych skorupkach. Wszystkie warianty chrupiących naturalnych przegryzek, jakie tylko można sobie wyobrazić. Ale to jeszcze nie koniec. Są tam przecież i oleje, miody, dziwne i nieznane mi przetwory lokalne i orientalne w formie maści, kremów, past, nalewek, proszków i misktur. Nie wiem czy ktoś zliczył ilość produktów, jakie można kupić w Bademie, ale z pewnością idzie to w setki, jeśli nie tysiące.

butik badem varia (1 of 1)

butik badem rahat lokum (1 of 1)

Atmosfera tego osobliwego „butiku“ też jest specyficzna. Dominuje raczej wrażenie chaosu spowodowane natłokiem rzeczy, jak i uwijającymi się tam zazwyczaj kilkoma sprzedawczyniami, które ubrane w zielone fartuszki, z białymi czepkami na głowach znają na pamięć gdzie co leży, co nie przeszkadza im rozmawiać ze sobą na zupełnie prywatne tematy. Jednym uchem rejestrują, że zamawiam 150g suszonej cieciorki (leblebija – piękne słowo!), 200g dużych ciemnych rodzynek (są jeszcze jasne i małe ciemne), 200g słodkich orzechów laskowych w sezamie i 50g ulubionej tłuczonej papryki (tucana paprika), a drugim słuchają jak Belma opowiada, że Hasan znów dzwonił z Niemiec i zapowiedział się na Kurban Bajram, a z kolei Selma u manikiurzystki usłyszała, że Lejla wyjeżdża pracować na ekskluzywnym cruiserze. Jako kelnerka. W tym czasie ja dostaję oczopląsu od nadmiaru towarów i impulsywnie planuję kupić jeszcze pół kilograma różanego i pistacjowego rahat lokum, małe opakowanie czekoladowej chałwy, buteleczkę oleju z pestek dyni oraz syrop z igieł sosny. I jeszcze bym wzięła migdałów w cynamonowej skorupce, puszkę libańskiego hummusu, trochę suszonych nasion kopru i tą dziwnie wyglądającą maź w małym słoiczku, która nie mam pojęcia do czego służy, ale tak ładnie wygląda.  Z gorączkowych planów wyrywa mnie napierający na moje plecy staruszek z czosnkowym oddechem oraz wysoki głos sprzedawczyni Belmy, która wykrzykuje w moją stronę „Dziesięć pięćdziesiąt!“ i nie czekając aż sięgnę do portfela, już zaczyna obsługiwać zdenerwowaną matkę z kilkuletnim chłopcem, który skanduje, że chce jabłko w cukrze nabite na patyk. Płacę, Belma nie patrząc rzuca bilon do szuflady, a drugą ręką nabiera obranych pistacji. Biorę siatkę z zawiniątkami i wychodzę. Uff. Uwielbiam to miejsce.

butik badem leblebija (1 of 1)

butik badem tucana paprika (1 of 1)

One Reply to “Sklepy migdałowe”

  1. Ej, ten tekst wywołał we mnie kilka różnych emocji w tym samym czasie 😀

    1. To przypomina moje kochane „hanouty” czyli sklepiki z oliwkami, suszonymi owocami i przyprawami w Maroku. Jeszcze za czasów mieszkania w Casablance <3

    2. Lokum, jadłabym! AAAAA!!! Aż tu czuję zapach:)

    3. Wzbudziłaś we mnie chęć posiadania tej książki. Odpaliłam Allegro i zamówiłam 😀

    4. Chcę jechać do Sarajewa po to żeby do tego sklepu pójść!!!

Dodaj komentarz