Najpopularniejszy i najukochańszy deser Bałkanów? Baklava? No nie, chociaż i ją darzy się na postotomańskich terenach miłością bezwzględną. Ja bym jednak obstawiała, że ulubionym deserem, od Lublany do Skopje, zahaczając o Tiranę, a nawet Sofię, są naleśniki. Zjemy je w każdej cukierni, restauracji, w przydrożnych barach, na ulicznych stoiskach, na adriatyckich i ochrydzkich plażach, w górskich schroniskach i deptakach wszystkich miast i miasteczek. Robi się je w domach, są przysmakiem dzieci, którym nigdy nie pogardzą dorośli, je się je na co dzień, a nie rzadko i od święta. Naleśniki są zawsze dobre na wszystko. I choć wariantów może być naprawdę wiele, to zazwyczaj łączy je jedno. Zawsze są deserem, nigdy obiadem czy kolacją, a nadziewane się czekoladą lub dżemem. W ich towarzystwie można spotkać posypki, sosy, bitą śmietanę czy lody. Nigdy ser na słodko. Bałkańczycy bez względu na to, z jakiego rejonu Półwyspu pochodzą, słysząc o polskim wariancie ze słodkim twarożkiem raczej nie kryją obrzydzenia na twarzy.
Kiedyś naleśniki serwowało się z kultowym jugosłowiańskim Eurokremem, który jest po prostu biało-czarnym mleczno-czekoladowym mazidłem bardzo średniej (eufemizm) jakości. Jest on produktem, co najmniej tak kultowym, jak Cedevita (rozpuszczalna oranżadka), Euroblok (dwukolorowy wyrób czekoladopodobny), przyprawa Vegeta, samochód Yugo Zastava, czy herbatniko-biszkopty Plazma. Dzisiaj, ćwierć wieku po upadku Jugosławii, każdy z tych produktów przeżył i ma swoje nowoczesne odsłony, jest nadal lubiany i kupowany we wszystkich byłych republikach SFRJ. Cedevitę można nabyć w rozmaitych smakach i opakowaniach – od jednorazowych saszetek do paczek pięciokilowych, Euroblok oprócz klasycznej tabliczki, przybrał formę batoników, czekoladek, cukierków, a nawet wafelków. Vegeta nadal trzyma się mocno w tradycyjnym wydaniu, choć Podravka, idąc z duchem czasu, wypuściła na rynek zdrową Vegetę bez dodatków konserwantów. Yugo co prawda już nie produkują, ale nieliczne egzemplarze suną dumnie bocznymi drogami Krajiny, Šumadiji, Wardaru, a nawet, chociaż rzeczywiście już rzadko, Dalmacji czy Slavonii.
Ale wracając do naleśników. Eurokrem, jeśli ma już jakąkolwiek konkurencję, to jest nią symbol dobrobytu i luksusu, powszechnie uwielbiana Nutella. Włoski orzechowy krem jest na Bałkanach bardzo poważany i znajdziemy go w każdym sklepie, również w wielu rozmiarach, włączając w to słoje litrowe.
W kartach dań zazwyczaj figurują naleśniki z Eurokremem, a droższej wersji – z Nutellą. Oraz z dżemem. Ale przyznam szczerze, od kiedy mieszkam w Sarajewie, czyli prawie od 10 lat, a wydłużając swój staż o rozmaite stypendia i wyjazdy, które rozpoczęły się w 2005 roku, jeszcze nigdy, zaklinam się, nigdy nie widziałam, żeby ktoś z lokalnych zamówił naleśniki z dżemem. Nigdy. Jeśli już mi się zdarzyło doświadczyć czegoś takiego, to zamawiający był albo cudzoziemcem, albo lokalnym rodzicem próbującym nadać naleśnikom zamawianym przez dzieci wartościowszą formę. W 90% przypadków, kończyło się to takim sprzeciwem, że ostatecznie w naleśnikach lądowała czekolada różnego pochodzenia.
Czy to z Nutellą, czy z Eurokremem, naleśniki na Bałkanach często posypuje się – uwaga- zmielonymi na drobniutki proszek ciasteczkami biszkoptowymi. I muszę przyznać jest to pomysł genialny. Ciasteczka, zazwyczaj wspomniana już kultowa Plazma, nadają naleśnikom chrupkości, słodyczy, maślanego smaku i rozbijają zapychającą konsystencję czekoladowego kremu. Podnoszą też zdecydowanie kaloryczność tego dania, ale warto się poświęcić. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję, to koniecznie zamówcie sobie naleśniki z mieloną Plazmą! Warto kupić sobie jej zapas, czy to w postaci już zmielonej (podaje się ją dzieciom jak kaszkę – rozrobioną z mlekiem, korzysta do wypieku ciast, ciasteczek i używa do rozmaitych deserów) czy to w postaci ciasteczek, które z łatwością można zmielić w robocie kuchennym czy blenderze kielichowym, albo takim z końcówką w kształcie „S”.
Oczywiście, jeśli chcecie osiągnąć jak najbardziej oryginalny smak, posmarujcie placki Nutellą lub dwukolorowym kremem i posypcie ciasteczkowym pyłem. Zwińcie w rulony, nigdy w kopertę i nie podgrzewajcie, czy nie dosmażajcie (czekolada wypłynie). Uwaga, w takiej postaci, jako deser, jemy jednego, maksymalnie dwa naleśniki na głowę. Taka też jest porcja w knajpach. Oczywiście znam takich, którzy w warunkach domowych, zjadają ich dużo więcej, ale wierzcie mi. To się nigdy dobrze nie kończy.
Ja, ponieważ nie przepadam ani za Nutellą, ani tym bardziej za sztucznym Eurokremem, robię naleśniki z topioną ciemną czekoladą. Ale z mielonej Plazmy nie rezygnuję. Musicie koniecznie spróbować tego wariantu! Myślę, że polskich warunkach najlepiej sprawdzą się albo twarde biszkopty (tzw. kocie języczki!), albo herbatniki maślane typu Petit Beurre.
Przepis na naleśniki z mielonymi ciasteczkami
na 6 -8 naleśników
1 szklanka mąki pszennej (polecam też orkiszową typ 630! – jest biała, pełna glutenu (to w przypadku naleśników zaleta), ale jednak dużo zdrowsza i lepsza w smaku. Naleśniki na zdjęciach zostały zrobione właśnie z takiej mąki)
1 szklanka mleka
1 szklanka wody (być może niecała – zależy od mąki)
2 jajka
szczypta soli
2 łyżki neutralnego w smaku oleju
Składniki dokładnie mieszam widelcem, można zmiksować je mikserem. Ciasto ma mieć konsystencję rzadkiej śmietany, czyli ma się swobodnie lać z łyżki wazowej.
Smażę naleśniki na średnim ogniu z obu stron do zrumienienia na patelni 26 cm (akurat taką mam). Jeśli używacie mniejszej, naleśników będzie więcej, ok 10-12.
150 g czekolady deserowej (50% zawartości kakao) rozpuszczam w kąpieli wodnej, czyli jeden mniejszy garnek z czekoladą, stawiam na drugim większym, pełnym wrzącej wody. Dodaję jedną łyżkę masła lub oleju kokosowego dla bardziej lejącej się konsystencji.
100 g biszkoptów/ciasteczek/oryginalnej Plazmy
Każdego naleśnika smaruję bardzo cienko czekoladą, posypuję zmielonym ciasteczkami, zwijam w rulon. Latem podaję z gałką waniliowych lodów, zimą z ciepłą konfiturą z wiśni. A najczęściej bez niczego. Zjadam najpierw jednego. Potem drugiego. A po trzecim stwierdzam, że o jednego za dużo. I tak za każdy razem.
Ps. Uwaga weganie! Jest coś takiego jak Plazma Posna, czyli postna! Bez mleka i jajek.